Po dojechaniu na miejsce, apelu początkowym i poznaniu planu dnia czekała nas miła niespodzianka: na strzelnicy były stare, dobre czeskie KBKS-y (dla tych, co nie lubią wstawać o piątej: KaraBineK Sportowy) i oczywiście broń krótka, w 60% też czeska. Po wystrzeleniu 50 naboi na uczestnika, przemieściliśmy się do lasku, gdzie Komendant nauczył nas paru przydatnych węzłów, a także ćwiczyliśmy pokonywanie przeszkód terenowych na linie rozwieszonej między drzewami, metodą „na komandosa”, a czasem i „na leniwca”. Gdy każdy już się nawiązał i przeszedł po linie, wróciliśmy na strzelnicę, gdzie nauczyliśmy się bandażować różnego rodzaju rany i mogliśmy zadawać pytania doświadczonym ratownikom. Po piętnastej zgrupowanie się skończyło, a my - zadowoleni, choć zmęczeni - wróciliśmy do domów.