Bezchmurne niebo, brak wiatru i temperatura lekko powyżej pięciu stopni towarzyszyły grupie uczniów Biskupiaka, którzy brali udział w kolejnym rajdzie rowerowym organizowanym przez ks. Grzegorza Różyło po Roztoczu i Puszczy Solskiej. Ruszyliśmy tradycyjnie w sobotę, wczesnym rankiem busikiem z rowerami do Zwierzyńca (gwoli wyjaśnienia, rowery jechały na przyczepce). Naszą wyprawę rozpoczęliśmy od rozgrzewki po roztoczańskich lasach.
Szutrowa droga wiodła najpierw wokół malowniczego stawu Echo, osady Florianka i znajdującej się w niej hodowli konika polskiego, aż do Górecka Kościelnego, w którym, tradycyjnie już, musiało być coś dla ducha i dla ciała. Dla ducha był dziesiątek różańca, aby rowery się nie psuły (i nie psuły się!), dla ciała zaś – kanapka (dla niektórych nawet dwie) i, uwaga, tort od obchodzącego urodziny Franka. Pokrzepieni na duchu i ciele ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem wjeżdżając po kilku kilometrach do lasów Puszczy Solskiej. Puszcza przywitała nas raczej mało entuzjastycznie: najpierw piaskiem, a potem, jakby tego było mało, kamieniami. Trzeba jednak przyznać, że wraz z kolejnymi dziesiątkami kilometrów jakby się do nas przekonywała i ostatnie dwadzieścia kilometrów z ponadpięćdziesięciokilometrowej podróży pokonaliśmy wręcz w komfortowych warunkach, osiągając zawrotne prędkości nawet trzydziestu kilometrów na godzinę na prostej asfaltowej drodze. Tak, tak. Były i takie momenty. Wraz ze zniżającym się słońcem zbliżaliśmy się do kresu podróży, a więc Suśca, w którym czekał na nas busik i przyczepka. Zmęczeni i radośni wróciliśmy wieczorem do Lublina.