Dwudziestego czwartego stycznia, zgodnie z tradycją, uczciliśmy karnawał wyjazdem na bal maskowy do kiełczewickiego DPS-u. Wszystko, jak zawsze, zaczęło się w Biskupiaku. Stamtąd, pod wodzą Kmicica (nazywanego też hetmanem), ruszyliśmy na dyskotekę. Kiedy każdy przywdział już swoje przebranie, rozpoczęła się zabawa. Bal, jak to zwykle bywa, pełen był tańców, konkursów, a w naszym wypadku także kowbojów…
Biesiadnicy mieli okazję do zaprezentowania swoich umiejętności w rozmaitych zmaganiach. Warto tu wspomnieć o tańcu towarzyskim (na gazecie formatu A5) czy konkursie na minę po zjedzeniu cytryny, którego bezapelacyjnym zwycięzcą został okrzyknięty ksiądz Franciszek. Jak się później okazało, ta ostatnia konkurencja trwała nadal, nawet po skończonym balu, chociaż nikt nie miał już cytryn...