Podobnie jak rok temu w Boże Ciało miało miejsce zgrupowanie PDS. Tym razem ćwiczyliśmy na terenie przepięknych Lasów Kozłowieckich.
26 V 2016 - Zajęcia rozpoczęły się po siedemnastej. Punkt zbiórki był przy agroturystyce w miejscowości Nasutów. Gdy wszyscy założyli plecaki i ustawili się w szyku marszowym, zaczęła się wycieczka na miejsce obozowania - w środek lasu. Po pewnym czasie zaszliśmy na czarowną polankę w lesie mieszanym z przewagą gatunków iglastych. Tam rozłożyliśmy pałatki (wojskowe płaszcze przeciwdeszczowe, mogące być też namiotami), postawiliśmy baniaki z wodą i przegryźliśmy co nieco. Gdy wszystko było gotowe, Komendant zebrał nas i objaśnił charakterystykę działań w następne dni. W pobliżu bazę miała Legia Akademicka. Misja: zrobić porządek, czyli wyprzeć ich z lasu. Po apelu i odśpiewaniu „Roty” było jeszcze trochę czasu na poznanie elementów surwiwalu, umycie zębów itp., a około 22 położyliśmy się spać.
27 i 28 V 2016 - Po pobudce i śniadaniu plutonami udaliśmy się na ostatnie ćwiczenia z taktyki zielonej (działania bojowe w terenie niezabudowanym). Po paru godzinach marszu szykiem ubezpieczonym i przypomnieniu jak wycofywać się i atakować wróciliśmy do obozowiska, gdzie zwinęliśmy namioty i mogliśmy chwilę odpocząć przed właściwą akcją. Ok 16. pierwsze oddziały wyruszyły na patrol. Regularne walki zaczęły się mniej więcej o północy. W międzyczasie paru sokołów odkryło, jak trudno orientować się w lesie w nocy, ale na szczęście nic złego z tego nie wynikło. Starcia z Legią Akademicką trwały do godziny mniej więcej ósmej rano. Wynik walk to strategiczne zwycięstwo Sokoła, czego legioniści oczywiście nie chcieli potwierdzić. Ich zdaniem „w ostatecznym ataku wszyscy [uczestnicy] zginęli”, jednak niezależni eksperci potwierdzają wygraną PDS-u. Nikt jednak nie chował urazy i wszyscy cieszyli się, że mogli razem się szkolić. Po walkach trochę pospaliśmy (niektórzy przez 28h byli na nogach!), przećwiczyliśmy jeszcze raz to, co uważaliśmy za stosowne, wzięliśmy bagaże i pomaszerowaliśmy na przysięgę. W trakcie przysięgi wartownik pilnujący plecaków dowiedział się, że cała wieś słyszała nasze nocne harce, co jednak niespecjalnie go zasmuciło. Po przysiędze rozjechaliśmy się do domów. Część sokołów została do następnego dnia, ale co robili pozostaje tajemnicą.
Znawca Ścieżek